Tłumacz Migam - Międzynarodowe Centrum Kultury Svg Vector Icons : http://www.onlinewebfonts.com/icon Tekst łatwy do czytania i rozumienia Informacje dla zwiedzających
„Mistyfikator Galicji. O Włodku Kostyrce” Żanna Komar
A-
A+
„Żeby stworzyć temat – trzeba stworzyć dzieło” – powiada sam Vlodko Kostyrko.

Stworzył przede wszystkim siebie. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku i na początku pierwszej dekady XXI wieku stał się we Lwowie postacią znaną, artystą wszechobecnym. Jego metaforyczne, inspirujące, dziwaczne malarstwo, na wskroś przeszyte warstwami podtekstów, można by rozpatrywać jak rebusy, w których z fantazją splatają się różne historyczne fakty i postacie. Malarstwo było i jest najważniejszą, ale nie jedyną dziedziną, w której przejawiała się jego aktywność. Dzięki swoim manifestom stał się osobą publiczną. Zaistniał we wnętrzach najważniejszych kultowych knajp lwowskich jako ich aranżer. Powtórnie zaistniał w nich już jako osobistość bohemy, w otoczeniu własnych obrazów, w towarzystwie inteligencji lwowskiej, snującej plany na przyszłość.

Kostyrko uczył się malarstwa najpierw w słynnej szkole artystycznej imienia Iwana Trusza we Lwowie. Potem studiował historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Kiedy w 1995 roku kończył studia, już wtedy zaczynał być artystą rozpoznawanym w środowisku lwowskim.

Jego sztuka odzwierciedliła kryzys postradzieckiej przemiany, transformacji ideowej, powstawała w odpowiedzi na wakuum ideałów w nowo powstałej po 1991 roku przestrzeni. Kostyrko znalazł się w szczególnym momencie historycznym, kiedy otworzył się jakiś czasoprzestrzenny portal, kiedy stało się możliwe przejście do nowej rzeczywistości Powstało miejsce na nowe magiczne idee. Czakram.

Wiodącą ideą stała się dla niego Galicja, właściwie Hałyczyna, a właściwie to i Galicja, i Hałyczyna razem. Bo odwołał się do historii w sensie nienarodowym, lecz terytorialno- cywilizacyjnym.

Ku chwale starej-nowej Galicji zaczęło powstawać malarstwo figuratywne w stylu dawnych mistrzów, znanych z lekcji historii sztuki, nawiązujące najbardziej do manieryzmu. Obrazy Kostyrki, tak samo jak obrazy manierystów włoskich, charakteryzuje dramatyczna ostrość, przesadna ekspresja postawy i ruchów, kolorystyczne i wizualne dysonanse. Łączy je też podejście, elitaryzm zorientowany na znawcę, na konesera, na erudytę. W tej formie Kostyrko ożywił wątki halickiej średniowiecznej kultury rycerskiej. Powstały obrazy takie jak „Hałyczanie na wyprawie krzyżowej”, „Bracia Rostisławowicze” i cały panteon „przeklętych” rycerzy halickich z królewską historią Galicji, z Kolomanem i jego koronacją.

Naświetlił oświecenie, sięgając po mitologię rzymską w połączeniu ja z postaciami historycznymi. Obraz „Lemberskyj Janus”, którego twarzą jest podobizna Józefa II, podkreśla jeden ze znaczniejszych punktów całej zabawy, czyli moment pierwszej reinkarnacji pojęcia Galicja i powstania Galicji i Lodomerii w ramach imperium Habsburgów. Nad tą alternatywną przestrzenią, którą poetycko, megalomańsko-romantycznie określa „kulturą halickiej cywilizacji” , powiewają chorągiew z podobizną ukochanego Franciszka Józefa, (obraz „Chusta halicka”) i cała mitologia Złotego Wieku dobrej matki Austrii – czyli cały wiek XIX aż po fin de siècle.

Taka bohaterska mitologia Galicji mogłaby przypuszczalnie powstać dwieście lat temu, ale nie powstała. Powstawały, owszem, personifikacje Galicji, najbardziej znaną jest rzeźba na gmachu Sejmu Galicyjskiego. Wtedy Galicja ukazywała się jako lokalna, prowincjonalna wersja mitu habsburskiego . I w tym sensie alegoria Galicji była odbiciem zasadniczego konfliktu całej monarchii naddunajskiej – konfliktu pomiędzy ponadnarodowym, uniwersalnym imperium ładu i lojalności, które nie może zrodzić żadnego własnego modelu „imperialnego nacjonalizmu”, a narodowymi pragnieniami jej licznych podmiotów.

Dwieście lat potem Kostyrko przeczarowuje ten świat. Proponuje nowy atrakcyjny system znaków, który ma wspomagać określenie własnych współrzędnych w nowej rzeczywistości. Tworzy nową mitologię.
Lwowskie i galicyjskie kontra panurkaińskie.

Tak uzbrojony Kostyrko nie tylko tworzy nową ikonografię dziejów Galicji – odważa się również wypowiadać na ten temat, operując słowem . I wypowiada się kontrowersyjnie. Zaskoczył rodaków swoimi publikacjami na temat Hałyczyny, o jej miejscu i roli w stosunku do pozostałych regionów Ukrainy, wzbudził dyskusję wśród intelektualistów, nestorów i koryfeuszy tematu galicyjskiego w Polsce i na Ukrainie.

Kostyrko uważa, że Hałyczanie to nie do końca Ukraińcy, że krainę – Ukrainę utworzyły okręgi doniecki i dniepropietrowski i że to ich mieszkańcy są narodem ukraińskim. Hałyczanie zaczęli się nazywać Ukraińcami dopiero w 1918 roku zgodnie z dekretem cesarza Karola I Habsburga; że szewczenkomania Hałyczan jest śmieszna, w każdym razie nie zasługuje na poważne traktowanie; że Ukraińców i Hałyczan dzielą głębokie różnice kulturowe. Podpierając się autorytetem Mychajła Hruszewskiego, mówi o nieuniknionym odłączeniu Hałyczan od Ukraińców, jak to się stało w przypadku Chorwatów i Serbów. I że powrót Hałyczyny do grona krajów europejskich jest nieunikniony.

Łacinka kontra cyrylica

W systemie znaków Wołodymyra Kostyrki jest jeszcze jeden istotny element – bunt przeciwko „Wschodowi”, tym razem w dziedzinie alfabetu. W niektórych swoich publikacjach demonstruje on odrzucenie cyrylicy. Manifestuje galicyjską odrębność i antybizantyńskość, pisząc po ukraińsku, ale alfabetem łacińskim. Widoczne są tu nawiązania do Turcji, która pod przywództwem Ata Turka, wybierając prozachodni wektor rozwojowy, odrzuciła wschodnią kaligrafię. Kostyrko używa więc fonetycznego zapisu języka ukraińskiego łacinką, a wraz z nim pewna „kasta” ukraińskich intelektualistów we Lwowie stosuje to alternatywne abecadło na co dzień.

Działanie Kostyrki, to, że zaczyna właśnie od odseparowania Galicji, jest naturalnym działaniem w świetle teorii Josepha Campbella. Mianowicie chodzi o teorię monomitu – czyli osobistego mitu, który każdy realizuje w swoim życiu, zwanego podróżą bohatera, i który jest jego własną historią. Monomit czerpie z zasobów mitologicznych, odgrywając jeden z możliwych schematów. Pierwszym stadium tego schematu jest separacja, dowodzi Campbell . Stadium separacji jako istotny i nieodzowny etap na drodze stawania się bohaterem, jako jego inicjacja.

Powodzenie, popularność i nieobojętność, szeroki rozdźwięk opinii i emocji, z jakim spotkała się twórczość Kostyrki, tylko po raz kolejny dowiodły, jak głęboko, mimo tego że mamy XXI wiek, współczesny człowiek jest zakorzeniony w mitach, czyli de facto w swoich plemiennych intuicjach. I jak twierdzi Campbell, skazane na nie są zarówno współczesna sztuka, jak i polityka.

Współcześni o „separatyzmie” Kostyrki

Współzałożyciel Stowarzyszenia Artystycznego „Dzyga” i Instytutu Sztuki Aktualnej Włodko Kaufman, uważany we Lwowie artystycznym za postać kultową, podziwia Kostyrkę artystę za jego szaleńczą bezczelność w traktowaniu historii Hałyczyny i Ukrainy . Wypowiadając się osobiście, jest równocześnie głosem środowiska artystycznego, które wyraźnie w sposób pozytywny odbiera jego sztukę. I jeśli jako artproject Kostyrko jest nie tylko niekwestionowany, ale też bardzo ceniony, to jego pisemne wypowiedzi wywołały pewne rozgoryczenie i niesmak. Zauważono w nich ów separatyzm galicyjski, który w kontekście ostatnich rewolucji mógł wyglądać groźnie. Ola Hnatiuk, na przykład, ostro podsumowała publikacje Kostyrki, oceniając je jako poważne zjawisko demonstracji nieodpowiedzialności zarówno samego autora, jak i wydawnictwa (w danym wypadku magazynu „Ji”). Działo się to podczas ważnej debaty galicyjskiej w 2003 roku. Temat nieobecnego na niej Kostyrki wyskakiwał jak diabeł z pudełka i każdy uczestnik spotkania musiał do niego tak czy inaczej ustosunkować.

Trzeba przyznać, że Kostyrko, rodowity lwowianin, w taki sposób dobija generowaną przez wczorajszą nomenklaturę kulturalną politykę opartą na szarawarach, przeciwstawia się posowieckiemu antygalicyjskiemu panukrainizmowi, który na potrzebę budowania nowej tożsamości ukraińskiej kompensuje ją lwowskim regionalizmem.

Świadomy swojej roli społecznej, Kostyrko staje się w tym sensie głosem opinii części swego środowiska. Ale na przykład Mykoła Riabczuk z tak głoszoną ideologią Kostryrki się nie zgadza , mimo to jednak jego książka „Dwi Ukrainy” wyszła w 2003 roku z obrazem Kostyrki na okładce.

Istnieje też opinia, że kontrowersyjne wypowiedzi Kostyrki są integralną częścią jego sztuki. Wszystko to razem jest happeningiem, zabawą, a jego artykuły nie są niczym innym, tylko karykaturą i nie wyrażają interesów regionu. Taras Wozniak, nazywając Kostyrkę performerem, używa do określenia jego twórczości słowa ze slangu młodzieżowego: prykoł, czyli żart w celu epatowania.

Rozważny Jarosław Hrycak nie ignoruje samego Kostyrki i zjawiska jego sztuki. Uważa go za symbol nowego pokolenia, widzi przyszłość dla takich jak on. A Bogumiła Berdychowska uważa, że w tym, co dzisiaj wydaje się happeningiem, jutro mogą się pojawić poważne znaki zapytania.

Kuszące jest na koniec przywołanie cytatu ze słynnego „Mordoru” Ziemowita Szczerka, jeszcze raz zahaczającego o niepokojący wszystkich separatyzm, tym bardziej, że prototypem jednego z głównych jego bohaterów stał się Wołodymyr Kostyrko. „Cały ten zachodnioukraiński separatyzm był jednak sprawą kanapową… Siedzieli coraz to w nowym pubie, chłonęli »europeizujący« się Lwów, tę europejską wiosnę, którą coraz mocniej było w mieście czuć. Jarali szlugi, popijali nalewki i pieprzyli o tym, jak to będzie pięknie, kiedy w końcu Hałyczyna oderwie się… Od tego zruszczonego, zsowieciałego kadłubiska, od Ukrainy kozackiej, od Zaporoża i Dzikich Pół… Nie przeszkadzało to im absolutnie w snuciu fantazji na temat »Zielonej Ukrainy« na dalekim wschodzie Rosji i o tym, jak to by było warto odzyskać od Rosji »Ukraiński Kubań«. Tak więc w rzeczy samej żadnego separatyzmu nie było. W doktoracie i artykułach musiałem ściemniać ile wlezie”.

A Kostyrko? Co Kostyrko? Jest lwowskim supermanem od sztuki. I jeśli funkcja supermana w połowie XX wieku oznaczała odpowiedzialność za losy całego świata i, najlepiej, uratowanie go, to celem współczesnego postmodernistycznego bohatera XXI wieku, patrzącego na świat u swoich stóp, jest just have fun! Moralizatorstwo tu nic nie pomoże.

Żanna Komar – urodzona w Ukrainie, mieszkająca w Polsce doktor nauk humanistycznych, historyk sztuki, teoretyk architektury, kurator, pracownik naukowy Instytutu Dziedzictwa Europejskiego Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie. Autorka licznych publikacji o historii architektury i sztuki, w tym książki „Trzecie miasto Galicji. Stanisławów i jego architektura w okresie autonomii galicyjskiej” (2008). Pisze o secesji, historyzmie i modernizmie, o sztuce współczesnej, architekturze totalitarnej i nowoczesnej na terenach obecnej Polski, Rosji i Ukrainy.
×
Dodano do koszyka:

Kontynuuj zakupy Przejdź do koszyka