Tłumacz Migam - Międzynarodowe Centrum Kultury Svg Vector Icons : http://www.onlinewebfonts.com/icon Tekst łatwy do czytania i rozumienia Informacje dla zwiedzających
„Balast czy łatwy łup? Ukraiński kryzys muzealny” Żanna Komar
A-
A+
W Ukrainie trwa gorączkowa wymiana dyrektorów najważniejszych placówek muzealnych. Akcja wywołuje wiele emocji, w periodykach coraz częściej pojawiają się tytuły: „rewolucja kulturalna”, „muzealny spisek” lub „wojna muzeów”. 

Zaczęto na Krymie, gdzie latem 2011 roku powołano nowych dyrektorów w pałacu Woroncowa w Ałupce (Ałupkyns’kyj istorykoarchitekturnyj zapowidnyk), w Historycznym Rezerwacie w Bachczysaraju (Derżawnyj istorykoarchitekturnyj zapowidnyk u m. Bachczysaraji), w Narodowym Rezerwacie „Chersonez Taurydzki” (Nacionalnyj zapowidnyk „Chersones Tawrijs’kyj”), w malowniczym pałacyku „Jaskółcze Gniazdo” (Lastiwczyne hnizdo) oraz w słynnym pałacu Liwadyjskim (Liwadijs’kyj pałac).

Styczeń 2012 roku przyniósł zamianę dyrektorów narodowych muzeów Kijowa: Narodowego Kijowsko-Pieczerskiego Rezerwatu Historyczno-Kulturalnego (Nacionalnyj Kyjewo-Peczers’kyj istoryko-architekturnyj zapowidnyk), największego tego typu kompleksu w Ukrainie, Muzeum Architektury Ludowej i Życia Wsi Ukrainy (Muzej narodnoji architektury ta pobutu Ukrajiny), Narodowego Rezerwatu „Sobór Sofijski” (Nacionalnyj zapowidnyk „Sofija Kyjiws’ka”), Narodowego Muzeum Tarasa Szewczenki (Nacionalnyj muzej Tarasa Szewczenka). Przyczyny dymisji poprzednich dyrektorów są niejasne, nominacje nowych prędkie, nikt z decydujących nie ma zamiaru wyjaśniać dlaczego i po co, jakie korzyści przyniesie to placówkom, zwiedzającym, społeczeństwu. Na stronie internetowej Ministerstwa Kultury o zmianach w muzeach pisze się samymi ogólnikami – o marketingowej nieudolności poprzedniego kierownictwa, o potrzebie odmłodzenia kadry. Pod tym pretekstem „skrócono głowę” muzealnictwo ukraińskie, a nowa kadra, powołana, by podjąć wyzwania nowych czasów, jak to się dumnie mówi… to osoby o przeróżnym doświadczeniu, z muzealnictwem obyte słabo lub wcale.

Tłem dla sprawy jest rosnąca nieufność społeczeństwa do rządu, który wielokrotnie skompromitował się już w innych dziedzinach. Przekonanie, że obecna władza w Ukrainie jest praktycznym narzędziem do osiągnięcia przyziemnych celów nowych elit, należy do powszechnie podzielanych prawd.

Muzea znalazły się w sytuacji szczególnego zagrożenia. W licznych komentarzach na temat rewolucji muzealnej dominują trzy wątki. Mówi się, co najbardziej oczywiste, że muzea to atrakcyjne nieruchomości na atrakcyjnych, sporych i najdroższych działkach, i w całej akcji chodzi o ułatwienie „derebanu”. To słowo w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku weszło na stałe do słownika politycznego w krajach postsowieckich, a oznacza wątpliwe w sensie prawnym działania władz, wskutek których obiekty państwowe albo narodowe – nieruchomości, przedsiębiorstwa, ziemia, środki budżetowe – przechodzą w ręce prywatne. Określenie zapożyczono z sowieckiego żargonu przestępczego, gdzie oznacza podział zrabowanego łupu.

Pojawia się też, zwłaszcza w przypadku Kijowa, wątek, nazwijmy to tak, konfesyjny; chodzi o ambicje jednej z Cerkwi, mianowicie rosnącego w siłę Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, ekspansywnego, łasego na przywileje.

Trzeci z wymienianych w komentarzach powodów powoływania lojalnych dyrektorów wiąże się z próbą „urynkowienia” narodowych skarbów zalegających w kolekcjach muzealnych. Chodzi de facto o nieskrępowany i niekontrolowany dostęp do samych eksponatów.

Widmo monetyzacji zasobów muzealnych krąży po Europie i staje się osobliwym rysem czasów, w których żyjemy. Pozostaje pytanie, gdzie te pomysły nabiorą realnych kształtów. Sytuacja polityczna dzisiejszej Ukrainy wydaje się w sam raz na takie eksperymenty. Tam mogłyby się powieść „prekursorskie” przekształcenia muzeum w dom towarowy lub skarbiec bankowy, jak to widzą specjaliści od tak zwanego zarządzania sztuką. Niektórym z nich udało się uzyskać dostęp do szkoleń i konferencji pod patronatem ukraińskiego Ministerstwa Kultury. Pod auspicjami resortu w październiku 2011 roku w Kijowie bez rozgłosu, bez udziału ekspertów muzealników odbyło się szkolenie dla kadry kierowniczej instytucji kultury pod intrygującym tytułem: Praktyczne działania na rzecz wprowadzenia wartości kulturowych do finansowo-ekonomicznego obrotu państwa.

Sednem nowego systemu, do którego przymierzają się wsłuchani w śpiew syren urzędnicy resortu, jest jasny komunikat, że zakurzone zbiory, jeśli pozostaną wyłączone z obrotu, stanowić będą coraz większy balast dla państwa, nie nadając się do żadnego użytku.

Zastanawiające, jak takie stwierdzenie wciąż współbrzmi z postsowieckim modelem myślenia o kulturze, żywotnym pomimo dwóch dekad niepodległego państwa.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, który z motywów ma dla ministerstwa decydujące znaczenie, a jeśli nawet udałoby się prędzej czy później tego dociec, może się to okazać kwestią drugorzędną. Ewolucja systemowa ma swoje etapy i w tych etapach ma swoją, jakkolwiek zaskakującą, to jednak logikę. Trzeba to przeżyć. Mówi się, że dotknięcie dna bywa momentem zwrotnym, niekiedy nieodzownym, by społeczeństwo dojrzało do potrzeby nowych standardów. Choć dziś ryzyko wydaje się przekraczać wyobrażenia, chodzi przecież o dzieła sztuki, bezcenne krajobrazy naturalne i kulturowe, pamiątki historii. Co jeszcze trzeba położyć na szali, aby kiedyś powiedzieć, że taka była cena ukraińskiej transformacji?

Żanna Komar – urodzona w Ukrainie, mieszkająca w Polsce doktor nauk humanistycznych, historyk sztuki, teoretyk architektury, kurator, pracownik naukowy Instytutu Dziedzictwa Europejskiego Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie. Autorka licznych publikacji o historii architektury i sztuki, w tym książki „Trzecie miasto Galicji. Stanisławów i jego architektura w okresie autonomii galicyjskiej”(2008). Pisze o secesji, historyzmie i modernizmie, o sztuce współczesnej, architekturze totalitarnej i nowoczesnej na terenach obecnej Polski, Rosji i Ukrainy.

 

 

×
Dodano do koszyka:

Kontynuuj zakupy Przejdź do koszyka