Tłumacz Migam - Międzynarodowe Centrum Kultury Svg Vector Icons : http://www.onlinewebfonts.com/icon Tekst łatwy do czytania i rozumienia Informacje dla zwiedzających
„Wymyślić Galicję od nowa” Mykoła Riabczuk
A-
A+
Wklepując w wyszukiwarkę Google słowo „Galicia”, znajdziemy blisko siedemset tysięcy odnośników do polskiego hasła „Galicja” i ukraińskiego „Галичина”, a trzykrotnie mniej do niemieckiego „Galizien” – mimo że niemiecki internet jest z reguły zasobniejszy od polskiego, a cóż dopiero od ukraińskiego. Wyniki te stanowią z grubsza odbicie aktualności pojęcia w różnych dyskursach narodowych; w ukraińskim i polskim mimo dysproporcji jest ona bardzo wysoka, podczas gdy w niemieckim dość niska, aczkolwiek nadal znacząca.

Galicja została wymyślona przez Austriaków, przywłaszczona przez Polaków, a następnie wynaleziona na nowo i ostatecznie przywłaszczona przez Ukraińców. Ze wszystkich tych względów historia Galicji to „dzieje miejsca jako pewnej idei, nagromadzenia kulturowych znaczeń”  , zjawiska, które wyłoniło się wskutek interakcji różnorakich dyskursów. Zwycięski paradoksalnie okazał się najmłodszy i najsłabszy z nich. Zwycięstwo to można bez trudu przypisać zewnętrznym siłom politycznym, które radykalnie odmieniły całą przestrzeń dyskusji – czy to po pierwszej wojnie światowej, która położyła kres imperium Habsburgów, czy to po drugiej wojnie, kiedy polską dominację we wschodniej Galicji zastąpiła sowiecka. Na problem ten można też jednak spojrzeć z innej perspektywy. Zarówno austriackiej, jak i polskiej mitologii Galicji nie starczyło energii, by przeciwstawić się transformacjom politycznym – przemianom, które zaszkodziły również mitowi Ukrainy – przynajmniej w następstwie pierwszej wojny, ale też, choć nie do końca jednoznacznie, po drugiej wojnie światowej.

Siłę wszystkich trzech „galicyjskich” mitologii warunkowały więc nie tylko czynniki zewnętrzne, ale też wewnętrzne cechy owych mitów, pewne mocne i słabe ich punkty. W kolejnych trzech częściach tego szkicu spróbujemy zbadać je dogłębnie.

Imperialna „misja cywilizowania”

Obszar, który ostatecznie mianowano Królestwem Galicji i Lodomerii pod panowaniem Habsburgów, został wcielony do ich imperium w 1772 roku, po pierwszym rozbiorze Polski. Jego nazwa stanowiła odniesienie do średniowiecznego Księstwa Halicko‑Wołyńskiego (łac. Galicia et Lodomeria), które niegdyś, w XII stuleciu, funkcjonowało pod auspicjami Węgier. W 1795 roku, po trzecim (i ostatnim) rozbiorze Polski, Habsburgowie opanowali jeszcze jedną połać ziemi, tym razem po prostu przyłączoną do Królestwa Galicji i Lodomerii bez jakiejkolwiek próby uprawomocnienia tego historią, czy też dotychczasową praktyką nazewnictwa terytorialno‑administracyjnego. Oświecenie wprowadziło nowy sposób sankcjonowania podejrzanych nabytków terytorialnych – zasady, które były stosowane od wieków przez państwa kolonialne na „dzikich” terytoriach Azji, Afryki i Ameryki.

Rozwinięty przez Austriaków mit Galicji był typowym oświeceniowym mitem wyższości Zachodu i misji cywilizowania zacofanych, ubogich i dzikich ziem wschodnich. Larry Wolff podaje jego szczegółową analizę w pouczających pracach: „Inventing Eastern Europe. The Map of Civilization on the Mind of the Enlightenment” (1994), a zwłaszcza w „The Idea of Galicia. History and Fantasy in Habsburg Political Culture” (2010). Badania opiera na tak różnorodnych źródłach jak listy, wspomnienia, relacje z podróży, artykuły prasowe, książki i spektakle teatralne. W większości tych przekazów prawdziwe opisy życia lokalnych społeczności żartobliwie przeplatają się z rozmaitymi anegdotami, nieraz zupełnie niewiarygodnymi, lecz przedstawianymi jako autentyczne, jak choćby historia o dziedzicu, który kazał Żydowi wskoczyć na drzewo i zestrzelił go dla rozrywki, bądź apokryf o cesarzu, którego powóz zaprzężony w szóstkę koni ugrzązł w odchodach w samym środku Lwowa.

Polscy ziemianie stanowili główny obiekt złośliwości przypuszczalnie z dwóch powodów. Po pierwsze reprezentowali wyższą, zapewne więc lepiej wykształconą i bardziej obytą warstwę lokalnej społeczności, a to z kolei pozwalało przedstawiać nieokrzesanie warstw niższych bardziej dobitnie. Po drugie zaś polska szlachta z jej przysłowiową „niefrasobliwością i bezkarnością” była słusznie postrzegana jako główny, jeśli nie jedyny konkurent nowo przybyłych na prowincję Niemców, a (już na pewno) jako potencjalny rywal władzy imperialnej. Niemniej jednak także inne grupy były pomawiane, ośmieszane i dyskredytowane.

Jak należało się spodziewać, autorzy są zgodni co do tego, że „w niemieckich klasztorach nawet chlewy były zwykle czystsze od tutejszych kuchni i refektarzy”, rytuał unicki był ledwie „żałosną parodią”, a miejscowi chłopi najwyraźniej nie mieli „nic poza ludzką powłoką i życiem doczesnym”. Tak licznych w Galicji Żydów ukazywano jako jeszcze jeden przejaw jej wschodniej, prymitywnej natury, której trzeba nieść kaganek oświaty. Asymilacja, propagowanie higieny i nauczanie w języku niemieckim miały oswoić mieszkańców prowincji z bardziej kulturalnym stylem życia – by stali się „mniej ordynarni, mniej oddani gorzałce i próżniactwu” .

Ogólnie rzecz biorąc, jak trafnie zauważa Wolff, imperialne dyskursy dążyły do opisania procesu rozwoju, który prowadził z zacofanej Polski przez postęp Galicji do cywilizacji europejskiej. „Rzekomo polskie aspekty Galicji – bezlitosną opresyjną szlachtę, upadlane, rozpite chłopstwo, fanatyczny, pełen zabobonów katolicyzm i obecność tak wielu obcych: Żydów – ukazywano w jak najbardziej malowniczy sposób, by podbudować i usankcjonować władzę habsburską i program oświeceniowych reform józefińskich” .

Projekt przeobrażenia prowincji uwzględniał też stworzenie nowej tożsamości jej mieszkańców. Rząd habsburski doskonale zdawał sobie sprawę z wyznaniowej, językowej i etnicznej różnorodności Galicji, dlatego starał się propagować tam tożsamość w pełni zgodną z oddaniem wobec imperium. Polska szlachta jako jedyna klasa polityczna w Galicji stanowiła główny problem kanclerza Metternicha, który słusznie sugerował, „by nie zmieniać od razu Polaków w Niemców, lecz przede wszystkim stworzyć prawdziwych Galicjan, bo jedynie to przyniesie nadzieję na osiągnięcie celu nadrzędnego, a wszelkie inne zabiegi rządu nie tylko by to opóźniły, ale też mogłyby w obecnej chwili stać się zagrożeniem” .

„Owa niedoskonała, przejściowa tożsamość Galicji – pisze Wolff o przedsięwzięciu Metternicha – była w istocie świetnie dostosowana do sytuacji politycznego poddania monarchii Habsburgów. Powołanie Galicji w XVIII wieku wymagało powołania Galicjan w kolejnym stuleciu”. Projekt powiódł się jedynie częściowo. Została wprawdzie stworzona regionalna tożsamość „galicyjska”, ale jej współzależność z powszechną tożsamością imperialną okazała się znacznie bardziej złożona i kontrowersyjna. Dla mniejszej – bardziej postępowej, kosmopolitycznej i ambitnej – grupy szlachty (a ostatecznie też burżuazji i inteligencji) galicyjska tożsamość stała się dogodnym atrybutem pewnych lokalnych / wspólnych interesów podporządkowanych potrzebom kariery administracyjnej, prestiżu i poczucia własnej wartości. Dla większości Galicjan jednak galicyjska tożsamość w obrębie cesarstwa nadal oznaczała przynależność do regionu zacofanego, zubożałego, niecywilizowanego – i jawnie pogardzanego przez elitę monarchii.

O ile imperium zaoferowało Galicjanom możliwość zdobywania niektórych owoców oświecenia i cywilizacji stopniowo, poprzez ciężką pracę, naukę i dyscyplinę, o tyle rodzący się nacjonalizm dał im prestiż i poczucie własnej wartości od razu, bo w tym wypadku musieli jedynie posłużyć się wyobraźnią. Galicja jako element wyidealizowanego pierwotnego polskiego (bądź ukraińskiego) narodu była znacznie atrakcyjniejsza od tej istniejącej realnie w granicach państwa Habsburgów.

Polacy, Rusini, a nawet Żydzi zostali przeobrażeni w Galicjan, ale większość z nich i tak pozostała Polakami, Rusinami i Żydami, w miarę upływu czasu oddanymi własnym „nacjom” o wiele bardziej niż państwu Habsburgów.

Rozłam w Polsce

Pod koniec XVIII wieku naród polski był wciąż narodem polskiej szlachty, która we własnym poczuciu miała znacznie więcej wspólnego z kosmopolityczną, mówiącą po francusku arystokracją Europy niż z rodzimym chłopstwem czy mieszczaństwem. Elita ta być może przyjęłaby nowo powołaną w kontekście szlachetnej austriackiej (habsburskiej) nacji tożsamość, gdyby miało to jej zapewnić dodatkowe przywileje i awans społeczny.

Tymczasem Habsburgowie przypisali jej rolę ubogiego krewnego dostojnej imperialnej arystokracji, surowo krytykowanego za brak ogłady, miałkość i obskurantyzm – który powinien zrezygnować z tradycyjnych obyczajów i uprawnień na rzecz oświecenia, postępu i wspólnego dobra. Ponadto galicyjski „naród” przedstawiany był jako nacja złożona ze wszystkich grup etnicznych, wyznaniowych i społecznych zamieszkujących prowincję – co niezbyt odpowiadało konserwatywnym osiemnastowiecznym arystokratom. Tak więc, zdaniem Wolffa, galicyjska tożsamość była uwarunkowana „poczuciem niechęci wobec habsburskich urzędników, którzy jakoby szkalowali »naród«, czyli Polaków” .

Wyrazista metafora ukrzyżowanego polskiego narodu, który dąży do odrodzenia, stała się skutecznym ideologicznym antidotum na podjęty przez Habsburgów plan przekształcenia Polaków w Galicjan i wcielenia ich poprzez oświatę i reformy do zróżnicowanego etnicznie cesarskiego narodu. Romantyczny nacjonalizm odniósł zwycięstwo nad racjonalistycznym kosmopolityzmem w całej Europie, a ostateczny upadek Habsburgów zapowiadał – by przywołać cierpkie słowa Timothy’ego Snydera – dzisiejsze problemy Unii Europejskiej związane z lokalnymi, w większości nieuzasadnionymi, nacjonalizmami i partykularyzmami.

Tymczasem upadek Rzeczypospolitej Obojga Narodów w 1795 roku i przyłączenie jej południowych obszarów do imperium Habsburgów wpłynęły na polski charakter powstającej galicyjskiej tożsamości na różne sposoby. Po pierwsze – za sprawą nowych ziem, nazywanych Galicją Zachodnią, cała prowincja stała się bardziej polska w sensie etnicznym. Po drugie – nowe ziemie objęły Królewskie Miasto Kraków, historyczną stolicę Królestwa Polskiego, a tym samym silny symbol polskości. I po trzecie wreszcie – rozpad Polski i przejęcie pozostałych dwóch jej części przez bardziej represyjne reżimy Romanowów i Hohenzollernów narzuciły Galicji szczególny (i zaszczytny) obowiązek podtrzymania polskiej kultury w czasie nieistnienia państwa polskiego.

Krótko rzecz ujmując, grunt był świetnie przygotowany do przyswojenia zarówno herderowskich idei „Kulturnation”, jak i napoleońskiej wizji „la nation de les citoyens”. Ta druga – wyraźnie egalitarystyczna – koncepcja była niełatwa do przyjęcia dla polskiej arystokracji; po niedawnym doświadczeniu upokarzających klęsk w powstaniach ośmieliła się ona ponownie rozważyć pojęcie polskości i nie ograniczać go jedynie do klas wyższych. Niemniej trzeba było wielu lat przyziemnej „pracy organicznej”, by zmienić niepiśmienne chłopstwo w świadomych swej narodowości Polaków.

W połowie XIX stulecia „frakcja Mickiewicza” pokonała w Galicji „frakcję Schillera”, co oznaczało przede wszystkim silną ekspansję języka polskiego do sfery oświaty (m.in. uniwersytet lwowski), administracji, mediów, instytucji kulturalnych – i de facto polską autonomię w prowincji. Efektem ubocznym tak pomyślnych przemian było zasadnicze wyłączenie Rusinów z tego etnocentrycznego, na wskroś katolickiego przedsięwzięcia – i ich rosnące wyobcowanie. Polski historyk Maciej Janowski stwierdza, że Polaków w Galicji, tak samo jak Niemców w Czechach, głęboko zaskoczyło pojawienie się „innej” nacji w kraju, który uważali za swoją niepodzielną własność. „Do Wiosny Ludów nie przypuszczali nawet, że ich postawę wobec Ukraińców lub Czechów można by uznać za nacjonalistyczną. Polski bądź niemiecki był li tylko »naturalnym« językiem warstw wyższych, niezbędnym do osiągnięcia awansu społecznego i umożliwiającym dostęp do kultury wyższej”.

Jak na ironię nie Niemcy, lecz Ukraińcy stali się głównymi rywalami Polaków w Galicji Wschodniej. Mało tego – ukraiński nacjonalizm z całą jego dialektyką, roszczeniami, instytucjami i ideologią był niemal wierną kopią polskiego – hermetycznego i etnocentrycznego – oryginału. „»Nacjonalistyczny« program każdej ze stron – zauważa Danuta Sosnowska – mijał się z realiami życia i nie mógł przynieść nic dobrego, bo albo nie uwzględniał racji spolonizowanej lub polskiej ludności Galicji, albo racji Rusinów, którzy nie zamierzali rezygnować z narodowej niezależności”  .

Nieprzewidywalni Ukraińcy

Pojawienia się w połowie XIX wieku odrębnego narodu ukraińskiego nie przewidziano ani w austriackiej Galicji Wschodniej, ani też w podległej Rosji Ukrainie Naddnieprzańskiej. Ukraińcy (bądź Rusyni, jak określali się wówczas) w Galicji mieli do wyboru co najmniej cztery różne strategie dążenia do zbiorowej autoidentyfikacji.

Najbardziej prawdopodobna była stopniowa asymilacja z (większym) narodem polskim – realizowana przez elity rusińskie od wieków, to jest od włączenia Księstwa Halicko‑Wołyńskiego do Królestwa Polskiego w 1340 roku.

Jedyną przeszkodą był tutaj ekskluzywistyczny charakter polskiego nacjonalizmu. Mógł on dopuścić wąski krąg elity rusińskiej, którą pociągała zmiana języka, a nawet wiary – lecz nie sprawdziłby się w przypadku szerokich mas Rusinów, którzy zaczęli szturmować scenę polityczną w XIX wieku. Wielu z nich mogło obrać drogę zakreśloną przez Miroslava Hrocha w jego przełomowej pracy poświęconej nacjonalizmowi małych narodów Europy. Habsburskie „Królestwo Galicji” podsunęło im alternatywny sposób budowania narodu. Mogli oto wypełnić „wymyśloną tradycję” prawdziwie rusińską treścią. Trudno kwestionować tę koncepcję, wziąwszy pod uwagę, że w dobie średniowiecza Galicja była rusińska zarówno pod względem etnicznym, językowym, jak i wyznaniowym.

Gdyby Habsburgom istotnie zależało na stworzeniu narodowości rusińskiej – głównie w ramach planu niszczenia polskości – mogli postawić na etnicyzację / rusinizację średniowiecznej Galicji i Lodomerii i przywrócenie historycznej ciągłości między dawnymi i nowymi jednostkami. Idea ta nie była obca austriackim / niemieckim intelektualistom. Niektórzy z nich, na przykład, studzili co pewien czas butę polskich ziemian, przypominając im, że są „w Galicji ani bardziej, ani też mniej obcy niż Niemcy”  . Ale habsburski establishment – przywiązany do dynastycznej legitymacji i obywatelskiego / nieetnicznego pojmowania przynależności imperialnej – najwyraźniej nie był skory do nacjonalistycznych dysput.

Tymczasem Rusinów niespodziewanie zdopingowali w dążeniach narodowościowych Ukraińcy i Rosjanie. Zarówno imperialny rosyjski, jak i ukraiński plan narodowościowy wpisały Galicję w szeroko pojęty mit rusiński, wywodzący się z okresu Rusi Kijowskiej i pieczołowicie kultywowany przez panslawizm lub panukrainizm. „Lokalny” plan rusiński nie został więc odrzucony, tylko raczej poszerzony i zreinterpretowany, aby umożliwić autoidentyfikację habsburskich Rusinów zarówno ze średniowiecznym Księstwem Halicko‑Wołyńskim, jak i ze średniowieczną Rusią Kijowską – prototypem nowoczesnej Rosji w jednej wersji i nowoczesnej Ukrainy w drugiej.

W przeciwieństwie do polskiego projekty i ukraiński, i rosyjski wydawały się całościowe; nie wymagały od Rusinów poświęcenia żadnego elementu ich tożsamości – językowego, kulturowego czy wyznaniowego. Oferowały im jedynie możliwość wzmocnienia się wobec znacznie liczniejszych Polaków poprzez symboliczną autoidentyfikację z opcjonalnym ośrodkiem kultury. Na pierwszy rzut oka (ogólno)rosyjski plan dotyczący Rusinów miał większe szanse powodzenia, ponieważ był realny, pomysłowy i doskonale zinstytucjonalizowany. Plan ukraiński natomiast był w znacznej mierze iluzyjny, wspierany tylko przez Kulturwerk niewielkiej grupy narodowej inteligencji.

Istniały jednak dwa czynniki, które pozwoliły mu pomyślnie konkurować z (ogólno)rosyjskim planem w Galicji – w istocie skuteczniej niż na Ukrainie Naddnieprzańskiej. Po pierwsze, Rusinów łączyło z Ukraińcami znacznie więcej niż z Rosjanami – i to pod każdym względem. Po drugie zaś – ingerencje Rosji w Galicji niepokoiły Habsburgów o wiele bardziej niż ukraińskie. Ich względnie liberalna strategia umożliwiła Rusinom instytucjonalizację procesu budowania narodu – najpierw poprzez unitów, którzy otrzymali równe prawa z dominującym w Galicji Kościołem katolickim, a potem poprzez oświatę, media, instytucje kultury, organizacje obywatelskie i wreszcie partie polityczne.

Pod koniec XIX wieku sprawa rusińskiej tożsamości została właściwie przypieczętowana: galicyjscy chłopi stali się Ukraińcami – świadomie, a w końcu też nominalnie. To, że tożsamość rusińska została stworzona jako regionalna forma tożsamości (ogólno)ukraińskiej, spowodowało nie tylko dyskursywną nacjonalizację – rusinizację / ukrainizację prowincji w nacjonalistycznej mitologii, ale też powierzenie Galicji specjalnego posłannictwa na rzecz pozostałych regionów Ukrainy, gdzie przewidywane „odrodzenie narodowe” hamował represyjny reżim carski. Metafora „Piemontu Ukrainy” została trwale przypisana Galicji po ukazaniu się w 1906 roku dwóch programowych artykułów Mychajły Hruszewskiego: Piemont Ukrainy i Galicja a Ukraina. Józef Buszko stwierdza, że antagonistyczne pojęcie „Piemontu Polski” powstało w środowisku polskich liberałów pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku, w okresie wojny turecko‑rosyjskiej na Bałkanach.

Tak czy inaczej idea ta zaczęła się wyłaniać, zanim jeszcze właściwy Piemont odegrał swoją rolę w procesie narodowego zjednoczenia Włoch. Z jednej strony przyjęcie metafory Risorgimenta zdeterminował gwałtowny wzrost zarówno polskiej, jak i ukraińskiej świadomości narodowej w Galicji, z drugiej zaś względny liberalizm władz habsburskich dał Ukraińcom i Polakom wielką przewagę nad ich etnicznymi braćmi w Imperium Rosyjskim (a w przypadku Polaków również pruskim).

Przez całe XX stulecie mit Galicji jako „Piemontu Ukrainy” ulegał różnym modyfikacjom, był rozmaicie artykułowany i wykorzystywany. Zasadniczo jednak się nie zmienił. Wspierał ogólnoukraińską teleologię wyzwolenia narodowego i państwowości, utwierdzając Ukraińców w przekonaniu, że są nie „narodem znikąd”, lecz społeczeństwem o długiej („tysiącletniej”) historii i – co ważne – o długiej tradycji działań prowolnościowych. Mit wzmocnił w zachodnich Ukraińcach poczucie własnej wartości, powierzając im specjalne posłannictwo wobec reszty kraju, a równocześnie dla wszystkich pozostałych Ukraińców stał się krzepiącym symbolem narodowej siły, solidarności i oporu przeciwko licznym wrogom.

Wbrew oczekiwaniom narodowa niepodległość nie dezaktualizuje mitu. Suwerenność Ukrainy nadal w ten czy inny sposób podważa dawny kolonizator, a ukraińskiej tożsamości wciąż grożą strukturalne zniekształcenia i rozprzestrzeniająca się rusyfikacja. W tym kontekście Galicję nadal postrzega się jako bastion oporu przeciwko zewnętrznym i wewnętrznym zagrożeniom, równocześnie także jako powtarzające się despotyczne ingerencje w życie polityczne Ukrainy. Wraz z niepodległością region ten zyskał dodatkowe znaczenie, które dotąd istniało w dość szczątkowej formie. Dziś „Piemont Ukrainy” jako położona najdalej na zachód część kraju symbolizuje jego europejskość, zawzięcie wypieraną przez Rosjan i niejednoznacznie kwestionowaną przez Europejczyków.

Galicja to jedyny obszar Ukrainy, którego europejska tożsamość, przynależność jest bezsprzeczna. Nawet zaciekli rosyjscy nacjonaliści, szowiniści, słowianofile i antyokcydentaliści, którzy zazwyczaj odmawiają Ukrainie odrębności i suwerenności, zgadzają się, że zachodnia Ukraina, a zwłaszcza Galicja, jest inna, obca, zepsuta przez katolicyzm i Zachód, krótko mówiąc, „nie nasza” – że jest oczywistą porażką idei „ruskiego miru”.
Z tej perspektywy jasno widać, że mit narodowego „Piemontu” jest dla Ukraińców znacznie istotniejszy niż podobny mit dla Polaków, który, jak można było się spodziewać, zaniknął po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Dzisiaj jest on dla Polaków głównie zjawiskiem kulturowo‑historycznym, ważnym politycznie bodaj tylko dla marginalnej grupy kresowiaków. W przypadku Ukraińców mit Galicji jako „Piemontu” narodu ma ważne znaczenie dla ich tożsamości – obok kilku innych mitów założycielskich: Rusi Kijowskiej, kozactwa i zapewne też proroka Szewczenki – i przebudzenia narodowego, które bohatersko zapoczątkował. Ze wszystkich owych mitów jednak mit Galicji jest najbardziej przyszłościowy, najbardziej czytelnie powiązany z ideą (europejskiej) nowoczesności i modernizacji. W tym sensie polski mit Galicji jest bardziej nostalgiczny, wspomnieniowy, dotyczy raczej utraconych Kresów niż Europy, którą powinno się odzyskać.

Tak wielkie znaczenie mitu Galicji dla ukraińskiej świadomości narodowej i tożsamości europejskiej (tzn. tożsamości definiowanej omownie jako nierosyjska, nieeuroazjatycka, niesowiecka i nie jako pierwotnie wschodniosłowiańska lub ortodoksyjnie chrześcijańska) znacznie komplikuje relacje Ukraińców z Polakami, którzy mają własne – bardzo odmienne i często sprzeczne z ukraińskimi – mity Galicji. Mit ten z całą pewnością straci cały swój blask w chwili, gdy Ukraina pomyślnie rozwiąże problemy post- i neokolonialne, głównie kwestię zagrożonej tożsamości i narażonej na szwank suwerenności. Nic jednak nie wskazuje, by miało to nastąpić wkrótce.

Z angielskiego przełożył Paweł Łopatka

Mykoła Riabczuk – ukraiński krytyk literacki, eseista i publicysta, założyciel magazynu „Krytyka”. Jego badania i artykuły koncentrują się na tematach ukraińskiej tożsamości narodowej, polityki i historii przez pryzmat postkolonializmu. Od 2014 roku jest przewodniczącym jury Nagrody Literackiej Europy Środkowej „Angelus”. Laureat nagrody im. Tarasa Szewczenki w 2022 roku, najważniejszego ukraińskiego wyróżnienia przyznawanego za osiągnięcia na polu kultury.


×
Dodano do koszyka:

Kontynuuj zakupy Przejdź do koszyka