Tłumacz Migam - Międzynarodowe Centrum Kultury Svg Vector Icons : http://www.onlinewebfonts.com/icon Tekst łatwy do czytania i rozumienia Informacje dla zwiedzających
Okładka książki „O inspiracji”.
„O inspiracji” – Władysław Stróżewski
A-
A+

[Esej pochodzi z książki O inspiracji  Władysława Stróżewskiego wydanej przez Wydawnictwo MCK w 1993 roku]

1

Zacznijmy od zwrócenia uwagi na rzecz oczywistą, ale ważną dla dalszego toku naszych wywodów: słowo inspiracja zawiera rdzeń wywodzący się od łacińskiego spiritus, oznaczającego ducha, tchnienie, a także powiew i wiatr. Inspiratio, w czysto filologicznym przekładzie, to tyle co wdychanie, oddech, tchnienie czegoś w coś, wprowadzenie ducha lub tego, co duchowe, w to, co duchowe w swej istocie nie jest, a dalej: ożywienie nieożywionego (jeśli tylko zgodzimy się za Platonem na ścisły związek ducha i życia) i – wreszcie – pobudzenie do działania czegoś, co właśnie pozostaje w stanie oczekiwania lub bierności, martwoty czy uśpienia. Inspiratio oznaczać może także natchnienie i oświecenie. A czasownik inspiro, inspirare znaczy m. in.: dąć, dmuchać, rozdmuchać, tchnąć, natchnąć. Przypomnijmy, że w opisie stworzenia człowieka z Księgi Rodzaju Wulgata posługuje się czasownikiem inspiro dla oddania ożywienia człowieka i stworzenia jego duszy: Formavit igitur Dominus Deus kominem de limo terrae, et i n sp ira o i i in faciem ejus spiraculum vitae...

Polskim odpowiednikiem „inspiracji" jest „natchnienie". Zawiera ono w swej treści moment poruszenia czy pobudzenia do czegoś, a także moment szczególnie tu ważny: transcendencji pobudzającego, jego „przychodzenia z zewnątrz". Będziemy musieli przyjrzeć się temu bliżej, a także zastanowić się, czy „inspiracja" i „natchnienie" używane są w praktyce językowej zawsze jako synonimy. Teraz wypada stwierdzić, że pojęcie natchnienia, tak drogie romantykom i modernistom, wyraźnie się w naszych czasach zdyskredytowało, dzieląc los tych słów, których wręcz nie wypada używać.

Przytoczmy, tytułem świadectwa, fragment Alchemii słowa Jana Parandowskiego: „Natchnienie wyszło z mody. Jeśli się ten wyraz nawinie dziś pod pióro, albo ma odcień ironii, albo jest po prostu odruchowym powtórzeniem utartego słowa, rzeczą nawyku, jak nie przewietrzane staroświeckie przenośnie. Tym chętniej używają go poczciwcy, patrzący na człowieka zajętego pisaniem, i wymawiają z sarkazmem, który maskuje ich niepokój wobec istoty dziwacznej. Pewien sentyment dla natchnienia da się jeszcze odkryć u rzeźbiarzy: nie zawsze umieją oni zwalczyć w sobie pokusę ozdabiania pomników skrzydlatymi geniuszami, fruwającymi nad poetą lub pochylonymi ku niemu w poufnym szepcie".

2

Pojęcia natchnienia i inspiracji, traktowane synonimicznie, znalazły natomiast pełne prawo obywatelstwa w teologii, szczególnie w teologii biblijnej. Wszystkie wyznania chrześcijańskie są zgodne, że Pismo Święte powstało w wyniku boskiej inspiracji, a więc że jest tekstem natchnionym. „Natchnienie" ma tu sens wyraźnie sprecyzowany, odbiegający w wielu momentach od potocznego rozumienia tego słowa. Był – i jest – gruntownie analizowany przez teologów, uściślany przez encykliki papieskie i objaśniany przez dokumenty soborowe. W rezultacie sens ten jest tak ważny, że możemy go bez obaw uznać za szczególny „analogat główny" wobec pozostałych znaczeń „natchnienia".

Gdy chodzi o Kościół katolicki, wypowiedziami szczególnie ważnymi na temat natchnienia są Encyklika Leona XIII Providentissimus Deus, Encyklika Piusa XII Divino afflanle Spiritu oraz Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym uchwalona na Soborze Watykańskim II. Leon XIII, pisząc o autorach pism natchnionych, stwierdza, iż Duch Święty przez swoją „nadprzyrodzoną moc w taki sposób ich pobudził i skłonił do pisania, tak im towarzyszył, kiedy pisali, żeby to wszystko i tylko to, co On rozkazał, dobrze ujęli myślowo, wiernie chcieli napisać i rzeczywiście wyrazili w sposób nieomylny i prawdziwy. W przeciwnym wypadku, nie On właśnie byłby autorem całego Pisma Św"3. A w Konstytucji o Objawieniu Bożym czytamy:

„Prawdy przez Boga objawione, które są zawarte i wyrażone w Piśmie Świętym, spisane zostały pod natchnieniem Ducha Świętego. [...] Do sporządzenia Ksiąg Świętych wybrał Bóg ludzi, którymi jako używającymi własnych zdolności i sił posłużył się, aby przy Jego działaniu w nich i przez nich, jako prawdziwi autorowie przekazali na piśmie to wszystko i tylko to, co On chciał".

Jednym z najważniejszych problemów, z jakimi się tu spotykamy, jest sprawa roli Boga i roli pisarza w powstaniu tekstu natchnionego. Tradycyjna teologia odwoływała się do scholastycznego rozróżnienia przyczyny głównej (causa principalis) i przyczyny nadrzędnej (causa instrumentalis). Słowo Pisma pochodzi od Boga, jako przyczyny pierwszej, i od człowieka, jako przyczyny nadrzędnej. Rozróżnienie to wychodzi jednak z użycia. Obecnie podkreśla się, że człowiek nie jest w przekazie Słowa jedynie narzędziem, czy nawet „sekretarzem Boga", lecz raczej pełnoprawnym współautorem, którego osobowość, charakter, a także talent literacki wyciskają swoiste piętno na tworzonym przezeń, a równocześnie inspirowanym przez samego Boga, tekście. Wilfrid J. Harrington podkreśla, że natchnienie Boże przybierać może różne formy, a samo pojęcie inspiracji nie jest jednoznaczne, lecz analogiczne. Gdy chodzi natomiast o rolę, jaką spełnia tu człowiek, odwołuje się do opinii jednego z najwnikliwszych badaczy tego zagadnienia, Bruce'a Vawtera, autora książki Biblical Inspiration: „Bóg natchnął pisma: napełnił je swym słowem, nie przez odarcie ich z elementu ludzkiego, lecz raczej przez spożytkowanie całego ich znaczenia i różnorakich ludzkich właściwości. Dostosował się do zwyczajów człowieka: nie idealnego, ahistorycznego człowieka, lecz człowieka w jego jedynej kondycji historycznej, ściśle zaś człowieka, który winien posłyszeć zbawcze słowo Boga. Jest to człowiek, którego znajdujemy w Biblii, i to słowo przyszło do niego".

Sam Ilarrington dokonuje ważnego i dla naszych dalszych rozważań rozróżnienia trzech form natchnienia biblijnego:

1. natchnienie do działania, które określa jako pastoralne,

2. natchnienie do mówienia, charakteryzujące przede wszystkim głosicieli słowa - proroków i apostołów,

3. natchnienie skrypturalne, o którym Biblia nic nie mówi, ale którego sama jest "namacalnym" świadectwem, stanowiąc równocześnie przedłużenie dwóch poprzednich.

3

Inspirację biblijną określić można jako inspirację „od góry"; czynnikiem inspirującym jest przecież sam Bóg, przekazujący człowiekowi określone prawdy i pobudzający go do odpowiednich działań.

Czy można mówić o inspiracji, jeśli nie pobudza ona do czegoś w sposób pozytywny, lecz czegoś zakazuje, od czegoś odwodzi? O tego rodzaju sytuacji każe nam myśleć słynny daimonion Sokratesa. Tak o nim mówi Sokrates w Obronie: „...jakeście to nieraz ode mnie słyszeli, mam jakieś bóstwo, jakiegoś ducha, o czym i Meletos na żart w swoim oskarżeniu pisze. To u mnie tak już od chłopięcych lat: głos jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, cokolwiek bym przedsiębrał, a nie doradza mi nigdy. Otóż ono mi nie pozwala zajmować się polityką. A zdaje mi się, że to zakaz bardzo piękny". Od starożytności poczynając zastanawiano się, co jest owym bóstwem Sokratesa i jak należy rozumieć jego działanie. Nie ulega wątpliwości, że jest to bóstwo: natchnienie, jakiego udziela, ma więc – w swej genezie – charakter religijny. Ale odnosząc się do możliwych zachowań Sokratesa, wywołuje skutki o charakterze moralnym. Możemy być pewni, że ferując „zakaz bardzo piękny", odwodzi od czegoś złego, co mogłoby się dokonać.

Sposób działania „ducha opiekuńczego" Sokratesa każe nam rozróżnić dwa typy inspiracji: pozytywną i negatywną. Pierwsza pobudza do określonych zachowań czy działań, druga od nich odwodzi, lub ich wręcz zabrania, nie ukazując jednak niczego, co miałoby je zastąpić. Wydaje się, że taki sposób inspirowania jest jego odmianą najsłabszą; zachodzi nawet pytanie, czy jest to jeszcze w ogóle inspiracja. Pomijając tymczasem tę sprawę, zwróćmy uwagę na inne rozróżnienie, które się tu także nasuwa. Głos Sokratesowego „ducha opiekuńczego" jest głosem „z góry", głosem bóstwa. Ale możemy wyobrazić sobie łatwo sytuację, występującą przecież nader często właśnie w dziedzinie moralności, że głos ten ma postać upomnienia pochodzącego od innego człowieka. Jako taki jest wprawdzie zewnętrzny, nie odznacza się jednak ontyczną „wyższością", nawet jeśli przyjmiemy, że napominający przewyższa nas pod względem moralnym. Mówiąc obrazowo, możemy określić tego rodzaju inspirację jako inspirację „z boku". Zwróćmy przy tym uwagę, że w tym przypadku nie posługujemy się dla jej określenia pojęciem natchnienia. Okaże się to ważne, gdy przejdziemy do problematyki inspiracji w sztuce.

4

Zacznijmy ponownie od tekstu Platona. W niewielkim rozmiarami dialogu łon Sokrates docieka nie tylko istoty sztuki recytatorskiej, reprezentowanej przez tytułowego bohatera, ale i samej sztuki poetyckiej, której wytwory łon jedynie przekazuje innym. Konkluzja wywodów znów odwołuje się do inspiracji „z góry":

„Bo wszyscy poeci, którzy dobre wiersze piszą, nie przez umiejętność to robią, nie przez sztukę: tylko bóg w nich wstępuje i oni w zachwyceniu wszystkie te piękne poematy mówią, a pieśniarze dobrzy tak samo. [...] Nie ludzkie są owe piękne poematy i nie od ludzi pochodzą, ale boskie są i od bogów. A poeci nie są niczym więcej tylko tłumaczami bogów w zachwyceniu; każdego jakiś bóg w zachwyt wprawia".

Rezygnując z własnego komentarza, odwołajmy się raz jeszcze do Jana Parandowskiego: „Natchnienie miało swoje piękne czasy, które trwały wiekami. Wyrażało ono przekonanie o boskim pochodzeniu sztuki słowa i narosło własną mitologią. Jako nieobliczalny stan duszy sąsiadowało w słownictwie Greków z wyrazem: mania, szaleństwo, mieszało się z ekstazą, z «entuzjazmem», który w pierwotnym znaczeniu mówi o człowieku «pełnym boga», jaśniało w ciemnych szkarłatach religii dionizyjskiej. Tu się nim tak zachwycił Fryderyk Nietzsche. Zmieniając patronów, zależnie od religii, natchnienie przetrwało nie tylko w popularnych wyobrażeniach o wieszczach, czyli o inspirowanej proroczej roli poetów, ale było wyznawane zarówno przez nich samych, jak i przez ich nawet najtrzeźwiejszych badaczy".

Fakt inspiracji nie musi być widoczny w trakcie trwania procesu twórczego: można go dostrzec także ex post. Sądzę, że tak to widział poeta, któremu zaiste nie można odmówić trzeźwości – Cyprian Norwid. W wierszu Kolebka-pieśni (Do spółcześnych ludowych pieśniarzy), wyjaśniwszy pierwej, czym nie jest prawdziwa pieśń gminna, pisze:

Stąd to nie są nasze - pieśni nasze -

Lecz Boskiego cóś bierą w się:

Stąd: choć ja śpię... nie ja to śnię -co? śnię,

 Ludzkości-pół na globie współ-śni ze mną; Dopomaga mnie i cicho, i głęboko,

I uroczyście, i ciemno,

Jak wszech-oko!...

Tam to wszczęła się pieśń gminna, jakby z dna Uspokojonej na skróś głębi Czerpiąc tok swój i jęk gołębi,

- A Bóg ją sam zna!...

Metafora „góry" zostaje zastąpiona metaforą głębi. Ale jedna i druga wskazują na transcendencję. „Dno" wielkiej poezji jest rzeczą boskiej inspiracji, która w przytoczonym wierszu ujęta jest jednak najpierw nie od strony dającego, lecz przyjmującego: „Boskiego coś bierą w się". Działanie Boga sygnalizuje pointa: „A Bóg ją sam zna!" Pamiętajmy przy tym (o czym i Norwid wiedział doskonale), że „znać" u Boga znaczy to samo co „stwarzać".

Wiersz Norwida nie pozwala na deprecjonowanie roli poety. Będąc podmiotem natchnienia, nie traci swej autonomii, nie jest wyłącznie przekaźnikiem, narzędziem. Jego pieśń nie jest pieśnią samego Boga, lecz bierze w siebie „coś boskiego"; podobnie jak nie jest jedynie wyrazicielką „współ-snów" ludzkości, choć ta w tajemniczy, wręcz Jungowski sposób poecie "dopomaga". Pozwala to z kolei zastanowić się nad samym fenomenem inspiracji: czy przejawia się on pełniej i właściwiej tam, gdzie – jak u Platona – mamy do czynienia z „boskim szałem", tłumiącym świadomość twórcy i spychającym go na pozycje biernego narzędzia, czy raczej tam, gdzie świadomość ta funkcjonuje w pełni swej autonomii, choć zostaje wyraźnie pobudzona, natchniona przez coś, co doświadczane jest jako siła przewyższająca jej – świadomości – naturalne zdolności? 

5

Sądzę, że świadectwa, które przytoczyliśmy do tej pory, pozwolą nam na przedłożenie kilku propozycji, stanowiących próbę zrozumienia i – być może – lepszego sprecyzowania pojęcia inspiracji.

Najistotniejszym bodaj momentem w doświadczeniu inspiracji jest szczególna dialektyka „zewnętrzności" i „wewnętrzności". To, co inspiruje, czy to jako treść, czy to jako pewnego rodzaju „wezwanie", doświadczane jest jako przychodzące, czy „nachodzące" nas, niezależne od nas i do nas nie należące.

Czasami pojawia się jako w pewnym sensie oczekiwane, przygotowywane niejako stanem duchowej bierności lub — przeciwnie — emocjonalnego niepokoju. Alegoryczne wyobrażanie inspiracji jako ucieleśnionej muzy czy geniusza nie jest więc pozbawione podstaw: treść inspirująca jawi się niejednokrotnie właśnie jako przychodząca „skądinąd" i nie należąca do przeżywanego właśnie w codziennym nastawieniu świata. Nic będziemy rozpatrywali ani dość oczywiście narzucającej się możliwości jej zakorzenienia w podświadomości, czy to indywidualnej czy zbiorowej, ani czynników prowadzących do jej ujawnienia się w takim, a nie innym momencie: pragniemy zwrócić uwagę jedynie na fenomen owej „zewnętrzności", jaki jest tu obecny.

Fenomen ów może być doświadczany, a w dalszym ciągu także interpretowany, na różne sposoby. Interpretację najmocniejszą uzyskuje w przypadku natchnienia biblijnego. Za czynnik inspirujący zostaje uznany sam Bóg (Duch Święty), treścią inspiracji jest określony przekaz dotyczący tajemnic wiary, prawd dotyczących zbawienia czy moralności. Czynnik inspirujący występuje tu więc jako określony Byt realny, transcendentny i nieskończenie przewyższający zarówno byt, jak i świadomość inspirowanego. Wydaje się, że dobór tych właśnie czynników, pozwalających mówić łącznie o inspiracji „odgórnej", konstytuuje także właściwą treść pojęcia natchnienia. Do tego też przypadku chciałbym je ograniczyć, przy czym desygnatem najwłaściwszym tego pojęcia byłoby natchnienie, o jakim Kościół mówi w przypadku Pisma Świętego.

„Stopnie" inspiracji zależałyby w dalszym ciągu od określonej modyfikacji lub nawet obecności czy nieobecności wspomnianych poprzednio czynników. Jeśli zgodzimy się na istnienie anioła lub daimoniona, pochodząca od niego inspiracja nie będzie miała tej „mocy" co natchnienie pochodzące od samego Boga. Jeszcze innego rodzaju inspiracją będzie ta, która pochodzi od innego człowieka, od cudzej myśli, dzieła naukowego czy dzieła sztuki. Samo pojęcie inspiracji w każdym z tych przypadków jest jak najbardziej uprawnione. Wolno nam bez żadnych zastrzeżeń powiedzieć, że inspiracją dla nowej filozofii Kanta był Traktat o naturze ludzkiej Hume'a, a dla powstania Obrazków z wystawy Musorgskiego obrazy jego przyjaciela Wiktora Hartmanna, które obejrzał na pośmiertnej wystawie tego artysty. Ponoć inspiracją niezwykłej piękności Morza Debussy'ego nie był widok „realnego" morza, lecz „morskie" obrazy Turnera i grafiki japońskie.

Gdy mówimy o inspiracji przez sztukę, należałoby – dla porządku – odróżnić inspirowanie pochodzące z różnych jej dziedzin i w ramach tej samej dziedziny. Przykłady podane wyżej ilustrują pierwszy przypadek; przykładów drugiej można podać bez liku: wszelkie wariacje na tematy obce w muzyce, parafrazy i pastisze w literaturze, przetwarzanie na swój sposób tego samego tematu w malarstwie.

Z drugiej wszelako strony to, co „przychodzi", czy to jako w pełni uświadomione, czy też nie uświadomione przez twórcę, zostaje przezeń „przyjęte" i uznane niejako za własne. To „bycie własnym" nie niweczy momentu bycia danym, i to – jak mówiliśmy – danym niejako „z zewnątrz". W przeciwnym razie mówilibyśmy raczej o inwencji niż o inspiracji. Pojęcie inwencji określa coś genetycznie własnego, zrodzonego we wnętrzu twórcy i z niego niejako źródłowo „wytryskującego”. Niemniej jednak fenomen „dania na własność towarzyszący inspiracji jest czymś dla niej konstruktywnym: to ja stałem się niejako „wybranym” podmiotem inspiracji, i ja w dalszym ciągu ponoszę odpowiedzialności za jej dalsze losy.

Czynnik inspirujący nigdy nie jest doświadczany jako aksjologicznie obojętny. Przeciwnie: do jego istoty należy to, iż jest nośnikiem czy „zwiastunem" wartości. W przypadku inspiracji religijnej jest to oczywiste. Ale wyraźne jest także w inspiracji moralnej, kiedy jawi się nader często pod postacią sumienia. „Głos sumienia" dotyczy zawsze jakiegoś dobra, najczęściej ostrzegając przed możliwością jego utraty. Fakt ten tłumaczyłby także negatywny charakter „inspiracji" w przypadku daimoniona Sokratesa: odwiedzenie od złego jest działaniem najzupełniej wystarczającym, chroni bowiem przed utratą określonego dobra.

Nie ulega także wątpliwości, że jako nosicielka wartości inspiracja doświadczana jest także w dziedzinie sztuki. Gdyby artysta nie widział w niej zapowiedzi lub wręcz obietnicy stworzenia czegoś wartościowego, z pewnością nie brałby pod uwagę możliwości poddania się" jej działaniu. Tymczasem inspiracja otwiera niejako przed artystą sferę nie osiągniętych jeszcze wartości, jest łącznikiem między tą sferą właśnie, a dziedziną sztuki, której służy. Artysta przyjmuje jako oczywistość, że źródło inspiracji, jakiekolwiek byłoby w swym ontycznym charakterze, jest samo wartością lub wartościami jest nasycone. Co więcej, że być może to właśnie one są siłą inspirującą, pobudzającą do działania i domagającą się realizacji aksjologicznych jakości, z którymi owa inspiracja jest związana.

Szczególnie ważnym, konstytutywnym czynnikiem inspiracji jest moment pobudzenia. Bez niego inspiracja pozostawałaby czymś martwym. Wydaje się zresztą, że gdy w języku potocznym posługujemy się słowem „inspirować", mamy przede wszystkim na myśli pobudzanie do czegoś, zaczynanie jakiegoś działania, w najsłabszym przypadku – zachęcanie do jego podjęcia. Temu pobudzeniu towarzyszyć musi jednak określony przekaz treściowy; inspiracja musi być inspiracją czegoś.

Te dwa czynniki: pobudzenie i przekaz, są równie istotne. Pobudzenia bez przekazu nie nazwiemy inspiracją, nawet jeśli zapoczątkowuje ono proces twórczy. Pobudzić do działania może jakieś zdarzenie, samo nie zawierające przekazu, choć zdolne do wywołania określonych zachowań twórczych. Śmierć Orszulki pobudziła niewątpliwie Kochanowskiego do napisania Trenów, czy jednak uznamy ją za ich inspirację?

Z drugiej strony przekaz, któremu nie towarzyszyłby moment pobudzenia, który nie zostałby w żaden sposób przetworzony, lecz przyjęty wyłącznie receptywnie, równie trudno byłoby uznać za coś inspirującego. Wydaje się, że nie można mówić o inspiracji także wówczas, gdy przekaz ów zostanie przesłany dalej bez żadnego wkładu podmiotu, gdy wiec ów podmiot traktuje siebie samego jako bierny przekaźnik otrzymanych treści.

Szczególny rozziew między pobudzeniem a przekazem widoczny jest w opisanej przez Platona sytuacji poetyckiego „szału". Zdarza się, że poeta nie wie, co mówi, nie zdaje też sobie sprawy z żadnych reguł rządzących jego sztuką. Jeszcze lepszym przykładem – bo w przypadku poety będziemy musieli za chwilę poczynić ważne zastrzeżenia – będzie tu zachowanie się wieszczków, różnego rodzaju „mediów", kapłanów i kapłanek wprowadzających się w proroczy trans. Też dlatego trudno tu mówić o inspiracji. Brakuje warunku zapoczątkowania czegoś nowego, co zasługiwałoby na miano wytworu inspiracji, a więc tego, co dzięki niej powstało.

8

Dochodzimy do następnego pytania: co może, a co raczej nie może być źródłem inspiracji? Czy – wedle naszych intuicji – może nim być w zasadzie cokolwiek: krajobraz górski i śpiew ptaka, szum miasta i ruiny zamku, myśl zawarta w wierszu lirycznym i temat muzyczny, dzieło malarskie i rzeźba? Zakres źródeł inspiracji rozciągnąłby się w ten sposób na wszelkie możliwe przedmioty: realne i intencjonalne, a także na wszelkie możliwe procesy i zdarzenia. Czy jednak myśląc o źródłach inspiracji traktujemy je aż tak szeroko?

Odpowiedź nie jest bynajmniej prosta. W wyznaniach twórców słyszymy o inspirującej roli dźwięków, barw, a nawet zapachów. Z drugiej strony, jako właściwe źródła inspiracji wymieniane są raczej twory intencjonalne (lub, jak się niekiedy mówi, „duchowe"): dzieła sztuki, mity, wierzenia, archetypy, przekazy tradycji. Czy tedy te dwa rodzaje elementarnych źródeł inspiracji: przedmioty natury i wytwory ludzkiego ducha, można postawić na jednym poziomie? I czy – idąc dalej – nie należy ograniczyć źródeł inspiracji wyłącznie do tych drugich? Inspiracja byłaby wówczas szczególnego rodzaju motywacją, oddziaływaniem dokonującym się w sferze duchowej. Trzeba by więc uznać, że nie każde pobudzenie (czy impuls) zasługuje na miano inspiracji i że mamy z nią do czynienia tylko wtedy, gdy prędzej czy później rozpoznamy w niej sens, zawartość myślową, którą akceptujemy. Toteż jeśli chcielibyśmy rozszerzyć pojęcie źródeł inspiracji, to chyba tylko pod tym warunkiem, że byłoby ono traktowane jako źródło sensu, czy to obiektywnie w nim zawartego, czy też nadanego mu poprzez naszą uprzednią działalność hermeneutyczną.

Idąc dalej, rozróżnić też musimy inspirację i wpływ. Ten ostatni może być nie uświadomiony, podczas gdy inspiracja prędzej czy później zostanie w swej treści rozpoznana i świadomie zaakceptowana. Inaczej: akceptacja inspiracji jest świadomym aktem woli, podczas gdy wpływowi ulega się najczęściej mimowolnie, bez świadomego przyzwolenia podmiotu.

9

Rozróżnienie inspiracji i wpływu prowadzi do konieczności postawienia problemu świadomości inspiracji. Wspomnieliśmy poprzednio, że źródłem inspiracji może być podświadomość, a więc nagromadzone w niej w tajemniczy sposób treści, które nagle dochodzą do głosu, przekraczając próg świadomości. Nie musi się to bynajmniej dokonać w nagłym akcie „olśnienia"; równie dobrze może być to proces powolnego odnajdywania ukrytego sensu, stopniowo odsłaniającego się podmiotowi. Niemniej owo przekraczanie progu świadomości wydaje się tu istotne. O inspiracji w pełnym znaczeniu tego słowa będziemy bowiem mogli mówić dopiero wówczas, kiedy opuścimy strefę domniemań czy niewyrażalnych przeczuć i znajdziemy wyraźnie zarysowany sens, który nie tylko nas porusza, ale który świadomie akceptujemy jako punkt wyjścia określonego procesu twórczego.

Dokonuje się to jeszcze wyraźniej, gdy źródłem inspiracji nie jest podświadomość, lecz określony przekaz (obojętnie w jakiej postaci), wyraźnie przychodzący do nas z zewnątrz: usłyszany wiersz lub utwór muzyczny, dostrzeżony właśnie obraz, dzieło rzeźbiarskie czy architektoniczne. Wprawdzie początek doświadczenia i tu może być bardziej nieświadomy niż świadomy: zachwyt czy zaskoczenie zawierają z pewnością niemały ładunek emocji, która dopiero w kolejnych fazach przeżycia stanie się przedmiotem racjonalnej refleksji. By jednak zachwyt stał się przedmiotem (motywem) inspiracji, przejść musi przez szczególny filtr intelektualnego rozpoznania: hermeneutyki, która nie tylko odkryje jego właściwy przedmiot i związany z nim sens, ale towarzyszyć będzie, jak „pogłos", całemu procesowi twórczemu, przez ów zachwyt zapoczątkowanemu.

10

Ostatni przeto moment istotny, na który musimy zwrócić uwagę, to twórczy charakter inspiracji. Zakłada on aktywną odpowiedź podmiotu inspirowanego, jego gotowość podjęcia wezwania i przetworzenia zawartej w przekazie treści na swój własny sposób. Jest rzeczą znamienną, że fakt oryginalnego wkładu podmiotu tak bardzo podkreśla się obecnie w dyskusjach dotyczących roli natchnionego pisarza – współautora Ksiąg Pisma Świętego. Inspiracja jest tedy zawsze inspiracją do czegoś, do określonego działania, w szczególności działań twórczych, podejmowanych i kontynuowanych na odpowiedzialność zainspirowanego w taki czy inny sposób podmiotu. Innymi słowy: inspiracja powinna spotkać się z inwencją twórczą podmiotu. Dodajmy, wracając do łona, że i Platon mówi o czynnej postawie poety, pomimo jego poddania się „boskiemu szałowi": wszak ma on być (a w każdym razie może być) tłumaczem Bogów - hermeneus ton Theon. Platon mówi wprawdzie, że poeci nie są niczym więcej" niż owymi tłumaczami, nie wydaje się wszakże, by – niezależnie od jego intencji – rola ta była mało ważna. A w każdym razie zakłada z pewnością twórczą inicjatywę tłumacza-hermeneuty.

Sam akt inspiracji jest na ogół tylko zapoczątkowaniem działania, ściślej, warunkiem możliwości zapoczątkowania, i nie zawsze rozwija się nadal, by towarzyszyć wywołanemu procesowi twórczemu. Ale i od tej strony można zapewne wyróżnić typy inspiracji: od czysto okazjonalnego „natchnienia", które mija bezpowrotnie, zostawiając swój podmiot własnemu losowi, aż do stałej inspiracji działającej tak długo, jak długo wykonywane jest spowodowane nią „zlecenie". Ten drugi przypadek zachodzi – jak się zdaje – w przypadku pisania tekstów biblijnych.

Powraca też z tej okazji pytanie, czy akt odwodzenia od czegoś – a więc na przykład działanie daimoniona Sokratesa – może być uznany za inspirację. Odpowiedź zależeć zapewne będzie od przyjętej teorii zaniechania: czy widzieć w nim będziemy jedynie negację czegoś wcześniej zamierzonego, czy też podjęcie innej czynności, która w pewnej mierze zastępuje odrzuconą. W przypadku granicznym nie musi to być nawet czynność, lecz na przykład stan czystej bierności, który jako stan także jest jakoś pozytywnie określony.

Prawdziwa inspiracja pociąga za sobą autentyczne, oryginalne działanie. Inspiruje do czegoś nowego, a jej wartość jest tym większa, im bardziej oryginalny jest poczęty dzięki niej wytwór. Pobudzenie mocy twórczych podmiotu jest przecież równie ważne jak przekazanie określonych treści. 

11

Spróbujmy na zakończenie zebrać w kilku punktach rezultaty naszych rozważań.

1. Zacznijmy od próby definicji. Przez inspirację rozumiem szczególne pobudzenie naszych władz poznawczych i dyspozycji twórczych przez coś treściowo określonego, co doświadczane jest jako zewnętrzne, nie pochodzące od nas samych, co jednak nakłania nas lub wręcz zmusza do twórczej na nie odpowiedzi.

2. Odróżnić trzeba następując elementy współkonstytuujące sytuację inspiracji:

  • źródło inspiracji;
  • czynnik inspirujący;
  • treść inspiracji;
  • jej sposób dania (nakłaniający, odwodzący, nakazujący/ zmuszający);
  • sposób reagowania (pozytywny, negatywny, czynny, bierny);
  • podmiot inspirowany;
  • proces (twórczy) będący wynikiem pobudzenia;
Od strony dziedzin, w których występuje: religijną, moralną, naukową, artystyczną.

3. Odróżniamy także różne rodzaje i typy inspiracji:

a. W zależności od doświadczenia „miejsca" i „pochodzenia" czynnika inspirującego: inspirację „pionową" (odgórną), dla której rezerwujemy miano „natchnienia", i inspirację „poziomą", gdy czynnik inspirujący znajduje się niejako na tym samym poziomie co podmiot inspirowany i nie przewyższa go ontycznie czy aksjologicznie (jak to ma miejsce w przypadku poprzednim).

b. W zależności od sposobu pobudzania: inspirację „słabą" i „mocną" oraz pozytywną i negatywną.

c. W zależności od sposobu trwania: inspirację „momentalną" – zapoczątkowającą, i inspirację ciągłą – towarzyszącą nieprzerwanie spowodowanemu nią procesowi.

d. Od strony celu: twórczą – prowokującą do tworzenia czegoś oryginalnego i nowego, i nietwórczą – wyczerpującą się w biernym przekazie.

e. Od strony dziedzin, w których występuje: religijną, moralną, naukową, artystyczną.


×
Dodano do koszyka:

Kontynuuj zakupy Przejdź do koszyka